Druga niedziela przed Postem – Sexagesimae

Tekst kazalny: 2 Kor (11,18,23b-30) 12, 1-10:
Muszę się chlubić, choć nie ma z tego żadnego pożytku; toteż przejdę do widzeń i objawień Pańskich.
Znałem człowieka w Chrystusie, który przed czternastu laty – czy to w ciele było, nie wiem, czy poza ciałem, nie wiem, Bóg wie – został uniesiony w zachwyceniu aż do trzeciego nieba.
I wiem, że ten człowiek – czy to w ciele było, czy poza ciałem, nie wiem, Bóg wie –
został uniesiony w zachwyceniu do raju i słyszał niewypowiedziane słowa, których człowiekowi nie godzi się powtarzać.
Z takiego chlubić się będę, ale z siebie samego chlubić się nie będę, chyba tylko ze słabości moich.
Bo jeśli nawet zechcę się chlubić, nie będzie to przechwałka głupiego, bo prawdą będzie to, co powiem; lecz wstrzymuję się, aby ktoś nie myślał o mnie więcej nad to, co u mnie widzi lub co ode mnie słyszy.
Bym się więc z nadzwyczajności objawień zbytnio nie wynosił, wbity został cierń w ciało moje, jakby posłaniec szatana, by mnie policzkował, abym się zbytnio nie wynosił.
W tej sprawie trzy razy prosiłem Pana, by on odstąpił ode mnie.
Lecz powiedział do mnie: Dosyć masz, gdy masz łaskę moją, albowiem pełnia mej mocy okazuje się w słabości. Najchętniej więc chlubić się będę słabościami, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusowa.
Dlatego mam upodobanie w słabościach, w zniewagach, w potrzebach, w prześladowaniach, w uciskach dla Chrystusa; albowiem kiedy jestem słaby, wtedy jestem mocny.

Saul, Apostoł Paweł, Święty Paweł, Apostoł narodów. Był wyjątkową i niezwykłą postacią, o której można by wiele i długo mówić. Wiemy o nim bardzo dużo, właściwie głównie dzięki autorowi Ewangelii Łukasza i Dziejów Apostolskich. Paweł sam o sobie mówił niewiele i niechętnie. Właściwie tylko w chwilach wyższej konieczności, kiedy jego świadectwo wydawało się ostatnim możliwym argumentem. Posłuchajmy co napisał o sobie i swoich doświadczeniach, pisząc do zboru w Koryncie:
„Skoro wielu się przechwala według ciała i ja będę się przechwalał.
Jako niespełna rozumu to mówię; daleko więcej ja, więcej pracowałem, częściej byłem w więzieniach, nad miarę byłem chłostany, często znajdowałem się w niebezpieczeństwie śmierci. Od Żydów otrzymałem pięć razy po czterdzieści uderzeń bez jednego, trzy razy byłem chłostany, raz ukamienowany, trzy razy rozbił się ze mną okręt, dzień i noc spędziłem w głębinie morskiej. Byłem często w podróżach, w niebezpieczeństwach na rzekach, w niebezpieczeństwach od zbójców, w niebezpieczeństwach od rodaków, w niebezpieczeństwach od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na pustyni, w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach między fałszywymi braćmi. W trudzie i znoju, często w niedosypianiu, w głodzie i pragnieniu, często w postach, w zimie i nagości.
Pomijając te sprawy zewnętrzne, pozostaje codzienne nachodzenie mnie, troska o wszystkie zbory. Jeśli kto słabnie, czy i ja nie słabnę? Jeśli kto się potknie, czy i ja nie  płonę? Jeśli się mam chlubić, to chlubić się będę ze słabości mojej.”
(2 Kor 11,18,23b-30)

Paweł znajduje się w trudnej sytuacji. Założony przez niego zbór w Koryncie, przechodzi trudne chwile. Pojawiły się tam stronnictwa i podziały. Było kilku nauczycieli, i każdy miał grupę go popierającą. Każdy z tych nauczycieli próbował się wyróżnić na tle innych, pokazując w ten sposób swoją pozycję. Występowali także przeciwko samemu Pawłowi. Wskazywali na jego cechy, które według nich dyskwalifikują go jako dobrego nauczyciela. Co to było? Osobiste słabości i cierpienia, dobrowolne utrzymywanie się na własny koszt w zborze, oraz jego rzekomy brak charyzmatów, czyli darów Ducha Świętego.

Paweł tłumaczy Koryntianom, że to sam Bóg uczynił go apostołem. Dowodem na to, jest choćby działanie Boga za pośrednictwem apostoła w założeniu Korynckiego zboru. Zatem Paweł w odpowiedzi na zarzuty chwali Boga. I uważa, że chełpienie się własnymi osiągnięciami jest po prostu „bezrozumne”, głupie. Jednak czuje się zmuszony, aby tak właśnie zrobić, aby odeprzeć twierdzenia swoich przeciwników. Przy tym odzyskać tych, którzy ulegli ich namowom. Jego przeciwnicy próbują pokazać, że to oni są  przedstawicielami apostołów z Jerozolimy i są równymi im. Jednak Paweł udowadnia, że w rzeczywistości są raczej „fałszywymi prorokami” próbującymi zwieść innych. I tak tłumaczy dlaczego za darmo zwiastował Ewangelię, nie chcąc być utrzymywanym przez Koryntian. Następnie mówi o swoich cierpieniach, których tak wiele zniósł z powodu głoszenia Ewangelii, i które uprawomocniają jego apostolstwo.

Na końcu chwali się swoimi osobistymi doznaniami duchowymi. Jednak w tym przypadku zachowuje ogromną powściągliwość, zdając sobie sprawę, że jest to szaleństwem. Chce zatem udowodnić, jak wielką głupotą jest chełpienie się. Dlatego zaczyna słowami: „muszę się chełpić” i dodaje „nic na tym nie zyskam”. Ze względu na skromność o swoich widzeniach i objawieniach woli pisać w trzeciej osobie, mówiąc o sobie jako pewnym człowieku. Na przekór własnym uczuciom przytacza dowody autentyczności swojego powołania.

Paweł podczas objawienia w szczególny sposób przeżywał społeczność z Bogiem. Jednak mówi też o cierniu, który został mu dany przez Boga, aby się zbytnio nie wynosić. Czym był ten cierń w jego ciele? Jest wiele teorii na ten temat, mówiących o problemach z wzrokiem, epilepsji, prześladowaniach, cielesnych pokusach, jednak sam Paweł nie mówi, co to było. Na pewno cierpiał z tego powodu. Prosił Pana o oddalenie tego ciernia. Zamiast tego usłyszał słowa: Dosyć masz, gdy masz łaskę moją, albowiem pełnia mej mocy okazuje się w słabości.

Ta łaska pomagała mu znosić okrutny ból. Pomagała przezwyciężać słabości. W końcu pomagała pokonać wszelką opozycję. Całe swoje życie walczył z przeciwnościami i nigdy nie rezygnował. Żadne przeciwieństwa nie były w stanie wytrącić go z równowagi czy doprowadzić do rezygnacji. Wszystko to dzięki Bożej łasce. Paweł ufał Bogu. Miał pewność, że Ten nigdy nie zostawi go samego. Ponadto Boża łaska pozwalała mu znosić poniżenie. Sami wiemy jak bardzo bolesne jest poniżenie, oszczerstwa, posądzenie o coś czego nie zrobiliśmy. Jednak Paweł dzięki Bożej łasce nie przejmował się tym co myślą o nim inni, ponieważ starał się raczej być czystym w Bożych oczach.

Dzięki swojej słabości, często bezsilności, uświadamiał sobie Bożą wielkość. I dawał Bogu miejsce do działania. Niestety my ludzie, mamy to do siebie, że kiedy osiągamy władzę i mamy siłę często zapominamy o Bogu. Wielu myśli: po co mi Bóg skoro mam wszystko. Wielu odkłada Pana Boga na półkę. Wielu w pędzie życia, zapomina o takich podstawach jak modlitwa i czytanie Bożego Słowa. Jednak my ludzie jesteśmy słabi, naszą słabością jest grzech, niedoskonałość. Jeżeli uświadomimy to sobie, zobaczymy jak jesteśmy słabi i bezsilni, niezależnie od władzy czy majątku. Wtedy w naszej słabości spotkamy wspaniałego i łaskawego Boga.

Każdy z nas tak  jak Paweł, ma swoje słabości. Często również znosimy szykany i oszczerstwa. Wielu z nas również cierpi. Jednak zaufajmy, że Boża moc uzdalnia słabego człowieka do wytrwania, do walki z przeciwnościami.

Koniec naszych możliwości jest początkiem możliwości Bożych.

Amen

ks. Łukasz Stachelek
Kazanie wygłoszone 12.02.2012 w Kamienicy i Starym Bielsku