Tekst kazalny: Mat 25,31-46
Obraz Sądu Ostatecznego w Ewangelii wg Mateusza nazywamy czasem Mała Apokalipsą. Jest w niej mowa Jezusa o życiu wiecznym i wiecznej męce. Wieczne potępienie nie jest ulubionym tematem większości, ale są też osoby, dla których to ważna część Ewangelii, aby człowiek zły otrzymałem zapłatę od Boga. Rzeczywiście. I o tym świadczy dzisiejsza Ewangelia a kryterium rozdziału błogosławieństwa i przekleństwa jest diakonia wobec „najmniejszych”: karmienie, gościnność, ochrona ciała, kontakt osobisty. „Daliście mi jeść, daliście mi pić, przyjęliście mnie, przyodzialiście mnie, odwiedziliście mnie”.
Kiedy myślimy piekło i niebo, odnosimy te rzeczy nie tylko do wieczności, ale i do współczesności. Mówimy o piekle wojny, o piekle zazdrości, o piekielnym bólu czy nawet o piekielnym smutku. Mówimy też o niebie i niebiańskich rozkoszach jakie obiecują nam reklamy nasze codzienne.
Nas interesuje jednak efekt i stan ostateczny. Wieczny. Ostatnie słowo Boga. Jakie ono jest? Najpierw rachunek sumienia w sprawie ostatniego słowa: Sami tak często chcemy mieć ostatnie słowo. Być dla siebie sędzią we własnej sprawie. Jesteśmy chodzącymi Trybunałami Konstytucyjnymi i Sądami Najwyższymi. Dobrze, że to tylko iluzja. Pryska ona i rozbija się o wieczność właśnie i o Sąd Ostateczny Chrystusa.
Ilustracją Ewangelii jest to, co doniosły media o dwuletniej dziewczynce o imieniu Yue Yue z Foshan w Chinach, która potrącił samochód. Kierowca wysiadł, popatrzył na dziecko i… odjechał. Kamery zapisały też obrazy przejeżdżających obok leżącej na drodze dziewczynki rowerzystów, matek z dziećmi w wózkach i wielu innych pieszych i zmotoryzowanych. Nikt nie pomógł. Nie było miłosiernego Samarytanina. To znaczy był, ale za późno, bo w końcu śmieciarz i złomiarz zawiózł dziecko do szpitala o parę minut za późno, gdzie zmarło.
Po uświadomieniu sobie, że tacy właśnie jesteśmy i w takim świecie żyjemy, mamy nowe spojrzenie na pieklo i niebo, na moment i wieczność. Niebo musi istnieć, żeby historia i śmierć potrąconej dziewczynki nie była ostatnim słowem Boga. A piekło, jak widać, już jest. A moment spóźnienia może zawierać w sobie wymiar wieczności.
Bóg w Chrystusie, jak zapisały kamery Ewangelii, nie musiał się wcale zatrzymywać przy świecie, przy Izraelu, przy narodach świata, czy przy Tobie albo przy mnie. Śmiertelnie ranni grzechem, złą naturą i wolą moglibyśmy sobie tak leżeć i czekać na ostatnie słowo naszej biologii. Ale okazało się, że Bóg kocha swoje stworzenie i świat i ludzi bardziej niż najbardziej miłosierny Samarytanin, bardziej nawet niż my sami siebie kochamy. Kamery Ewangelii zarejestrowały Jezusa od Żłóbka po Golgotę. Duchowa kamera naszego serca widzi Go blisko w przytuleniu z „najmniejszymi” i średnimi, takimi sobie, i największymi Jego braćmi i siostrami. Serce widzi i wie, że Bóg nas mocno do siebie w Zbawicielu przytulił.
Drżyj duszo moja, ze strachu i z nadzieją, bo ostatnie słowo w twojej sprawie ma twój przyjaciel Jezus i Pan – Sędzia żywych i umarłych.
Amen
ks. Piotr Szarek