Kazanie na Poniedziałek Wielkanocny

Tekst kazalny: Ew. św. Łukasza 24,36-45:
A gdy to mówili, On sam stanął wśród nich i rzekł im: Pokój wam!
Wtedy zatrwożyli się i pełni lęku mniemali, że widzą ducha.
Lecz On rzekł im: Czemu jesteście zatrwożeni i czemu wątpliwości budzą się w waszych sercach?
Spójrzcie na ręce moje i nogi moje, że to Ja jestem. Dotknijcie mnie i popatrzcie: Wszak duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam.
A gdy to powiedział, pokazał im ręce i nogi.
Lecz gdy oni jeszcze nie wierzyli z radości i dziwili się, rzekł im: Macie tu co do jedzenia?
A oni podali mu kawałek ryby pieczonej i plaster miodu.
A On wziął i jadł przy nich.
Potem rzekł do nich: To są moje słowa, które mówiłem do was, będąc jeszcze z wami, że się musi spełnić wszystko, co jest napisane o mnie w zakonie Mojżesza i u proroków, i w Psalmach.
Wtedy otworzył im umysły, aby mogli zrozumieć Pisma.

Drogi zborze! Zaraz na wstępie Ewangelii Łukasza, z której pochodzi dzisiejszy tekst kazalny, znajdujemy takie słowa: Wielu podjęło się już opisania wydarzeń, które dokonały się wśród nas, zgodnie z tym, jak je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami Słowa. Uznałem też i ja za właściwe, najczcigodniejszy Teofilu, wszystko dokładnie zbadać i po kolei wiernie ci opisać, abyś nabrał przekonania, że to, czego cię nauczono, jest prawdziwe.

Mówiąc zwięźle, w tych słowach św. Łukasz ukazuje sposób i cel napisania swej Ewangelii. Kieruje ją do Teofila. Sam Teofil najprawdopodobniej był rzeczywiście postacią historyczną, ale jego imię można odczytać też symbolicznie – może oznaczać ono każdego, kto miłuje Boga. Łukasz dedykuje swą Ewangelię każdemu człowiekowi kochającemu Boga, lecz też każdemu człowiekowi, który Boga dopiero pokocha, a także każdemu człowiekowi, który z jakichś powodów Boga kochać przestał. Jego Ewangelia mówi o Bogu i zbawieniu, lecz mówi o tym właśnie do człowieka.

I ten ludzki aspekt dzieła Łukasza dochodzi do głosu zwłaszcza w tych słowach: abyś nabrał przekonania, że to, czego cię nauczono, jest prawdziwe. To takie bardzo ludzkie, proste i prawdziwe słowa. My przecież także potrzebujemy być przekonywani, potrzebujemy nabierać pewności, potrzebujemy rozwiewania naszych wątpliwości i potrzebujemy odpowiedzi na nurtujące nas pytania.

I prawda ta dotyczy nie tylko wielu zwykłych spraw naszego codziennego życia, ale zapewne przede wszystkim naszej wiary. Potrzebujemy przecież utwierdzania w naszej wierze, w naszym zaufaniu Bożej mocy i Bożej wierności, potrzebujemy zapewnień, że w to, co wierzymy i na co żywimy nadzieję, rzeczywiście jest prawdziwe i ma sens.

Wiara jest nieustannym zmaganiem się z naszą niepewnością, z naszymi mniejszymi czy większymi wątpliwościami, z naszymi lękami i z naszą niewiarą. I w tym zmaganiu się potrzebujemy wsparcia. Nie tylko  ze strony drugiego człowieka, choć również, lecz przede wszystkim ze strony Boga. Dlatego się modlimy i nieraz rozpaczliwie wołamy: wierzę Panie, ale pomóż memu niedowiarstwu i ucz mnie wierzyć, dlatego sięgamy do Biblii, dlatego szukamy miejsc i możliwości, gdzie możemy doświadczyć Bożej obecności oraz bliskości.

Wiara jest nieocenionym darem od Boga, ale jest też bardzo ludzka i bywa okaleczana tymi wszystkimi słabościami, które w nas tkwią. Łączy ona w sobie to, co boskie i to, co ludzkie. To, co tajemnicze i trudne do zrozumienia, i to, co ograniczone i niezdolne do przeniknięcia Bożych tajemnic. Ale właśnie dlatego, że ta wiara ma być właśnie naszą, ludzką wiarą i że Bóg oczekuje od nas tej wiary, to świadomy naszych słabości, wychodzi nam w niej naprzeciw. Pragnie pokonać w nas to, co nas w jakikolwiek sposób od Niego oddziela. Pokazać, że wiara nie jest czymś, co stoi ponad naszymi ograniczonymi możliwościami.

Święta Wielkiej Nocy są czasem, który przypomina nam o tej jednej z fundamentalnych prawd, w które przychodzi nam wierzyć, a więc  w zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa będące zapowiedzią naszego zmartwychwstania. W Jego nieodwołalne zwycięstwo nad śmiercią, które jest jednocześnie naszym zwycięstwem.

W tym momencie nasza wiara i właśnie ten jej ludzki wymiar napotykają wyjątkowe trudności. Tutaj szczególnie mocno potrzebujemy wsparcia, gdyż to, co boskie, zdecydowanie wykracza tutaj ponad to, co ludzkie. Ale przecież w istocie rzeczy to wszystko wydarzyło się dla nikogo innego, jak właśnie dla nas. W święta zmartwychwstania Pańskiego przypominamy sobie to i pragniemy Bogu dziękować oraz wielbić Go za to, co On uczynił właśnie dla nas. W centrum wydarzeń wielkanocnych stoi niewątpliwie Bóg i Jego działanie, ale istotne miejsce zajmuje w nich także człowiek. I właśnie dlatego, choć z pewnością nie zrozumiemy tych cudownych wydarzeń, to jednak w naszych możliwościach leży to, aby w nie rzeczywiście głęboko uwierzyć.

Jak bardzo zależy Bogu na naszej wierze w zmartwychwstanie, jak bardzo zależy Mu na tym, aby rozwiać nasze wątpliwości w tej mierze oraz pokazać, że ta wspaniała prawda jest bliska naszemu życiu, o wiele bliższa, aniżeli nam się to nieraz wydaje, pokazuje dzisiejszy tekst kazalny.

Mówi on o spotkaniu zmartwychwstałego Chrystusa z Jego uczniami. Opis Łukasza ukazuje nam najpierw uczniów. Przebywają oni w Jerozolimie. Rozmawiają na temat wieści o rzekomym zmartwychwstaniu swego Mistrza, o którym dowiedzieli się najpierw od kobiet, które zastały pusty grób, a potem od dwóch uczniów, którzy spotkali Jezusa w drodze do Emaus. W czasie ich rozmowy pojawia się wśród nich Jezus. Wita ich zwyczajowym semickim pozdrowieniem: pokój wam! Ich pierwsza reakcja jest bardzo ludzka – przerazili się sądząc, że widzą ducha. Ale Jezus wychodzi naprzeciw ich zagubieniu. Pyta ich, dlaczego się boją, dlaczego wątpią. Potem mówi: zobaczcie, tu są moje rany na rękach i stopach, dotknijcie mnie, zobaczcie, że mam ciało i kości. Prosi ich również, co najbardziej zaskakuje, o jedzenie, aby mógł się posilić. Nastrój uczniów się zmienia, ich przerażenie przeradza się w radość i zdumienie. Na sam koniec wreszcie Jezus jeszcze raz przypomina uczniom prawdę, którą wskazywał im niejednokrotnie wcześniej, a mianowicie, że to wszystko, co wydarzyło się w Jego, a tym samym także w ich życiu, zostało zapowiedziane w Prawie Mojżesza, w Psalmach i u proroków.

Jak słyszeliśmy, cała ta relacja nie zawiera w sobie żadnych cudownych elementów, a wręcz przeciwnie, choć przecież opisuje właśnie cudowne i niesamowite wydarzenie, coś, w co trudno uwierzyć, to jednak czyni to w bardzo zwykły, właśnie ludzki sposób. Moglibyśmy nawet powiedzieć, że spotkanie Zmartwychwstałego z uczniami nie zasługuje na to, aby je opisać w taki właśnie zwyczajny i prosty sposób. Ale jest ono opisane tak celowo, aby pokazać, że prawda o powstaniu Jezusa z martwych nie wykracza i nie chce wykraczać poza codzienne, zwykłe życie człowieka. Nie chce ona oddalić człowieka od Boga, nie chce przerazić i przytłoczyć go swoją mocą, cudownością, świętością i niemożnością zrozumienia Jego działania, ale właśnie, poprzez wszystkie możliwe trudności, wątpliwości i obawy, jak najbliżej go  do Niego doprowadzić.

Wielkanocna opowieść Łukasza ukazuje nam więc z jednej strony uczniów, zwykłych ludzi, przepełnionych mieszanymi uczuciami, które zrodziły w nich przejmujące wydarzenia ostatnich dni. Ludzi miotających się pomiędzy bardzo żywym w ich umysłach wspomnieniem śmierci Jezusa, która pogrzebała ich nadzieję, a tymi całkowicie innymi wieściami o Jego powstaniu z martwych, które usłyszeli od innych. Nie  wiedzą jeszcze, czy dać im wiarę. Nie potrafią jeszcze uwierzyć, że ich Mistrz rzeczywiście żyje. I dopiero pojawienie się Jezusa wszystko zmienia. Choć najpierw rodzi strach ostatecznie wiedzie ich od zwątpienia do wiary, od smutku i lęku do radości. Aby przejść tę drogę od niewiary do wiary, od zawiedzionej nadziei do jej odrodzenia, potrzebowali wsparcia Jezusa, Jego zapewnień i Jego przekonywania, że to wszystko jest prawdą.

Jesteśmy tak bardzo podobni uczniom. Czytamy i słyszymy o zmartwychwstaniu, mówimy o tym wydarzeniu i – tak jak uczniowie – rozmawiamy na jego temat. Tak o zmartwychwstaniu Jezusa, jak i o naszym własnym. W te dni myślimy o tym szczególnie. Ale my również jesteśmy nieraz przepełnieni mieszanymi uczuciami. Miotamy się pomiędzy naszą wiarą w zmartwychwstanie, a lękiem przed śmiercią. Miotamy się pomiędzy poselstwem o ostatecznym zwycięstwie Zbawiciela nad śmiercią, a pomiędzy niejednokrotnie wręcz paraliżującą nas świadomością naszego przemijania. Czasem, w obliczu tego, co niesie nam ze sobą i pokazuje nam nasza codzienność, sami już nie wiemy, w co wierzyć bardziej – czy w śmierć, czy też może w zwycięstwo nad nią.

I w tej naszej nieraz bezradnej szamotaninie potrzebujemy właśnie pomocy Boga, potrzebujemy spotkania ze zmartwychwstałym Jezusem. Potrzebujemy tego przekonania i przeprowadzenia od naszych wątpliwości, może niekiedy od zupełnej niewiary, do nadziei i ufności. I możemy pozazdrościć uczniom tego spotkania ze Zmartwychwstałym. Nam też byłoby wtedy łatwiej uwierzyć, nabrać przekonania i ufności…

Bóg jednak wie, że potrzebujemy Jego pomocy. Zna nasze serca. Dlatego wielkanocna opowieść Łukasza pokazuje nam z drugiej strony Jezusa. Jezusa, który nie gani uczniów za ich strach i wątpliwości, który  nie gani za to człowieka i nie odwraca się od niego, ale nadal zabiega o to, by uwierzył i wierzył. Tak bardzo zależy Mu na człowieku i Jego wierze w zmartwychwstanie, że przychodzi do niego właśnie jako człowiek. Jezus ma ciało i kości. My też czasem mówimy o kimś, że jest człowiekiem z krwi i kości. Te dwa określenia są niemalże identyczne.

Jezus pozwala i każe się dotknąć – nie tylko dlatego, żeby uczniowie namacalnie poczuli, że On rzeczywiście żyje, ale także po to, by okazać im swą bliskość. Jezus jest głodny i prosi o jedzenie – to zwyczajna ludzka prośba. Wreszcie spokojnie tłumaczy, że tak wszystko miało być, że to wszystko jest prawdą, że zostało to zapowiedziane i zaplanowane przez Boga.

Czy możemy wyobrazić sobie wspanialszego Boga? Czy możemy wyobrazić sobie, aby chciał i mógł On przekonać o zmartwychwstaniu swego Syna, lepiej i bardziej, aniżeli opisuje to Ewangelia Łukasza? Czy Bóg może nas zachęcić do wiary w to wydarzenie z jeszcze większą cierpliwością i wyrozumiałością dla naszych słabości? Z pewnością nie. Komentatorzy tego fragmentu Łukaszowej Ewangelii zgodnie stwierdzają, że Łukasz chciał w tej relacji podkreślić fakt cielesnego zmartwychwstania Jezusa. Ale chodzi tutaj nie tylko o to, lecz również, a może nawet przede wszystkim właśnie o Boga, który poszukuje człowieka, który  wychodzi mu naprzeciw, który pragnie wlać w jego serce pewność zmartwychwstania i zwycięstwa nad śmiercią i który bardzo oczekuje od niego wiary w poselstwo pustego grobu. Otwórzmy więc nasze serca na tę ludzką prostotę, a zarazem na tę przebijającą przez nią wspaniałość wielkanocnej opowieści Łukasza.

Amen.

Kazanie wygłoszone przez mgra teol. Dominika Nowaka
podczas nabożeństwa 28 marca 2005r.