Niedziela Palmowa

Tekst kazalny: Mt 21,1-11:
A gdy się przybliżyli do Jerozolimy i przyszli do Betfage, na Górze Oliwnej, wtedy Jezus posłał dwóch uczniów,
mówiąc im: Idźcie do wioski, która jest przed wami, a wnet znajdziecie oślicę uwiązaną i oślę z nią; odwiążcie i przywiedźcie mi je.
A jeśliby wam kto coś rzekł, powiedzcie: Pan ich potrzebuje, a on zaraz puści je.
A to się stało, aby się spełniło, co powiedziano przez proroka, mówiącego:
Powiedzcie córce syjońskiej: Oto Król twój przychodzi do ciebie łagodny i jedzie na ośle, źrebięciu oślicy podjarzemnej.
Poszli więc uczniowie i uczynili, jak im rozkazał Jezus,
przywiedli oślicę i źrebię i włożyli na nie szaty, i posadzili go na nich.
A wielki tłum ludu rozpościerał swe szaty na drodze, inni zaś obcinali gałązki z drzew i słali na drodze.
A rzesze, które go poprzedzały i które za nim podążały, wołały, mówiąc: Hosanna Synowi Dawidowemu! Błogosławiony, który przychodzi w imieniu Pańskim. Hosanna na wysokościach!
A gdy wjechał do Jerozolimy, poruszyło się całe miasto, mówiąc: Któż to jest?
Rzesze zaś mówiły: To jest prorok Jezus, ten z Nazaretu Galilejskiego.

Hosanna, hosanna na wysokościach. Ścielą się pod nogi gałązki palm. Uwielbiają Go usta dorosłych i dzieci a kamienie mogłyby krzyczeć jego chwałę. Jezus przybywa do stolicy Izraela. Jest witany jak król, by wkrótce zostać zdradzonym, wydanym, przesłuchanym, wyszydzonym i zabitym. To jest niedziela i czas przeżywania skrajności. Tryumf i klęska, radość życia i początek planu egzekucji kary śmierci. Kalendarz liturgii Kościoła podobny jest w tej rozpiętości nastrojów do kalendarza wiosennych miesięcy klimatu naszej części świata. „W marcu jak w garncu”, „Kwiecień – plecień” Zima i lato spotykają się w chwilach wiosennej ulewy, gradu, śniegu, ciepłych a za chwilę lodowatych dni polskiego przedwiośnia.

Rzeczywiście i kalendarzowo i duchowo żyjemy w czasie przedwiosennym, w czasie prze-dostatecznym, w czasie pomiędzy pierwszym a drugim przyjściem Jezusa Chrystusa. Kiedyś między ścisłym postem 6 tygodni a świątecznym obżarstwem. Dziś bardziej pomiędzy jedną modą a następną jeszcze nowszą. Żyjemy w czasie komfortowych podróży samochodami, co widać jak nam przyjemnie, kiedy w letnich ubraniach w ciepłych kabinach aut zadowoleni kierowcy dodają gazu na wiosennym asfalcie, a z drugiej strony słyszymy o coraz straszniejszych wypadkach szybkiej i wygodnej komunikacji. Niby daleko od okropieństw wojny i śmierci a jednak blisko codziennego cierpienia i zwyczajnego przebiegu życia od narodzin przez dzieciństwo i dorosłość do starości i śmierci.

A jeśliby już teraz Jezus Chrystus wjechał w nasze życie całą swoją mocą Pana Sądu Ostatecznego. Wojna, głód, trzęsienie ziemi, zaćmienie słońca i gwiazdy, które spadają nam na głowę. Tu już nie wystarczy ten piękny pomysł, żeby spontanicznie Go  przywitać gałązkami palm, wiosennymi bukietami i nagłym przypomnieniem sobie wszystkich możliwych modlitw i religijnych okrzyków. Na co miałbyś nadzieję w takiej chwili powtórnego wjazdu Jezusa w nasze światowe miasto i życie?

Jeden z małych parafian, na taką retorykę księdza na kazaniu, szarpnął mamę za rękaw i wyszeptał: Mam nadzieję, że wtedy to już na pewno lekcje w szkole będą odwołane. Ten mały chłopiec myśląc o powtórnym przyjściu Jezusa przygotowywał się do wolności. To wcale nie jest taki zły pomysł. My dorośli chcemy jednak przygotować się na ostateczne wyroki boskie nieco inaczej. Grecy udawali się do wyroczni w Delfach, by rozszyfrować jej poetyckie proroctwa. Rzymianie rozcinali korpusy ofiarnych zwierząt, aby z ich wnętrzności wyczytać proroctwa o tym, co ma nastąpić. Dziś obywatele świata, łączą się on line z konsultantami psychologicznymi, czytają horoskopy, otwierają wyrocznie w ciasteczkach szczęścia, czytają notowania giełdy i komentarze ekonomiczne, a także prawie wszyscy uwielbiamy oglądanie, czytanie czy słuchanie prognozy pogody. Dopiero wtedy po tym wszystkim czujemy się jako tako przygotowani, na to co będzie. Dodatkowo można jeszcze się ubezpieczyć od ognia, wody, i upadku samolotu. Można kupować ubezpieczenia: emerytalne, zdrowotne, gospodarcze, samochodowe czy pogrzebowe.

Niestety nasz grzeszny i przewrotny świat prędzej czy później zaskakuje nas niespodziewaną katastrofą także w naszych przygotowaniach. Naprawdę nawet nasze najbardziej przemyślne plany okazują się śmieszne wobec Sądu Ostatecznego. Wtedy też lepiej zrozumiemy Jezusa, który modlił się słowami psalmu 22 „Boże mój Boże mój, czemuś mnie opuścił…” Wtedy także poznamy, że całą nasza nadzieja leży tej Miłości i w tym przebaczeniu i ratunku jakie objawił Bóg w ukrzyżowanym Zbawicielu Świata.

Dzień Sądu nie musi być Dniem Gniewu. Radosne Hosanna i Boże obecność w Jezusie Niedzieli Palmowej nie kończy się tak jak każda zwyczajna ludzka euforia. Entuzjazm wiary jest trwały bez względu na pogodę i niepogodę czasów przedwiośnia. A jakakolwiek śmieć i jakikolwiek koniec świata nie jest końcem Boga i nas w Bogu.

Amen.

ks. Piotr Szarek