Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie

Tekst kazalny: Mk 10, 13-16:
I przynosili do niego dzieci, aby się ich dotknął, ale uczniowie gromili ich.
Gdy Jezus to spostrzegł, oburzył się i rzekł do nich: Pozwólcie dziatkom przychodzić do mnie i nie zabraniajcie im, albowiem takich jest Królestwo Boże.
Zaprawdę powiadam wam, ktokolwiek by nie przyjął Królestwa Bożego jak dziecię, nie wejdzie do niego.
I brał je w ramiona, i błogosławił, kładąc na nie ręce.

Drogie Siostry i drodzy Bracia w Panu naszym Jezusie Chrystusie.

Myślę, że większość z nas wielokrotnie słyszała już te słowa, które przez  niektórych tytułowane są: „Jezus przyjacielem dzieci”. Lecz chciałbym abyśmy przyjrzeli się dzisiaj tej historii na nowo, może trochę z innej strony.

Czytając ten tekst po raz pierwszy możemy zadać sobie pytanie: dlaczego rodzicie przyprowadzali swoje dzieci do Jezusa? Jedną z przyczyn może być wysoka śmiertelność dzieci w tamtych czasach. Ta wysoka śmiertelność powodowała troskę rodziców o zdrowie i życie ich pociech. Rodzice postępują podobnie jak inni krewni przyprowadzający chorych, aby Jezus ich uzdrowił. Uczniowie Jezusa nie rozumieją troski rodziców o prawidłowy rozwój ich pociech. Dzieci były kochane przez  rodziców, lecz pozbawione praw w społeczeństwie. Dlatego samo dotknięcie przez Jezusa rodzice rozumieli jako nadzieję na dłuższe życie. Dzieci umierające przed rodzicami, pozbawiały ich opieki na starość. W czasach Jezusa nie było możliwości otrzymywania emerytury lub renty. Można by pokusić się o stwierdzenie, że dzieci były pewnego rodzaju funduszem emerytalnym, który zapewniał spokojną starość. Małżeństwo pozbawione potomstwa skazane było na beznadziejną starość.

Myślę, że w pełni zrozumiemy wzruszające piękno dzisiejszej Ewangelii, jeżeli dokładniej przyjrzymy się kontekstowi tej historii. Myśląc o spotkaniu Jezusa z dziećmi nie możemy zapominać, w której części jego życia mają miejsce te wydarzenia. Jezus był w trakcie drogi na południe. Przed chwilą opuścił Galileę i przybył do Judei gdzie nauczał o trwałości i nierozerwalności małżeństwa. Jeszcze nie wkroczył do Jerozolimy, ale krok po kroku i etap po etapie zbliżał się do momentu finalnego swego życia. Wiedział On, że znajduje się w drodze do Krzyża, którego  okrutny cień ciągle na Niego padał. I właśnie w takim momencie znajduje jeszcze chwilę czasu dla dzieci. Mimo wielkiego napięcia, które mogło mu towarzyszyć, znajdował czas, aby wziąć je w swoje ręce, może bawić się z nimi, choć przez chwilę. Możliwe jest to, że owo napięcie wyczuwali, choć w części uczniowie. Jak wiemy z lektury Biblii mimo tego, że Jezus zapowiadał kilkukrotnie własną śmierć oni tego nie rozumieli. Jednak ich zachowanie mogło wynikać z pewnego rodzaju troski o Niego. Czując, że zbliża się coś przełomowego nie chcieli, aby ktokolwiek niepokoił ich Mistrza. Z drugiej jednak strony mogło być też tak, że uczniom towarzyszyła zgoła inna intencja. Widząc, że rodzicie przyprowadzają małe dzieci do Jezusa mogli być oburzeni ich zuchwałością. Mogli sobie myśleć: Jak to możliwe, że Ci ludzie zaprzątają głowę naszemu nauczycielowi, który czynił tak wspaniałe cuda. Mogło im się wydawać, że Jezus teraz będzie tracił cenny czas na zabawę z dziećmi.

Jednak, co ważne, tekst ten niejako przy okazji, mówi nam dużo o Jezusie. Dowiadujemy się, że należał On do osób, które troszczą się o dzieci i na które dzieci zwracają swoją uwagę – dzieci się go nie bały. Zapewne nie był On człowiekiem ponurym i pozbawionym radości. Zapewne łatwo się uśmiechał, był pogodny, potrafił się śmiać i bawić. Sytuacja ta  pokazuje nam Jezusa z ludzkiej strony. Jezus będąc zarówno Bogiem i człowiekiem pokazuje dziś bardzo wyraźnie swoją ludzką naturę.

Jezus bardzo szybko i stanowczo zareagował i zgromił swych uczniów, którzy  utrudniali mu kontakt z dziećmi jak i dzieciom kontakt z Nim. Powiedział On: Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; bo do takich jak one należy królestwo Boże. Zastanówmy się, więc co Jezus tak cenił w dzieciach?

Dzieci cechuje pokora. Łatwo można zaobserwować jak często małe dzieci czują zakłopotanie, gdy się je wyróżnia lub wychwala. Obserwując mojego sześcioletniego brata niejednokrotnie mogłem zauważyć, że mimo tego, że zazwyczaj jest bardzo pogodnym i żywym dzieckiem w różnych sytuacjach spuszczał głowę w dół i z zakłopotaniem lub zawstydzeniem chował się za mamą lub tatą. Pokora dziecka wynika między innymi z tego, że nie nauczyło się ono jeszcze myśleć w kategoriach własnych ambicji czy też posiadanego stanowiska. Nie potrafi ono jeszcze dostrzegać znaczenia własnej osoby.

Kolejną cechą dzieci jest posłuszeństwo. I możliwe, że właśnie w tej chwili na ustach wielu rodziców pojawił się specyficzny uśmiech lub w głowach myśl typu: co ty wiesz o dzieciach, przecież one tak często nie chcą się słuchać tego, co im mówimy i robią wszystko po swojemu myśląc, że zjadły wszystkie rozumy? Jednak zauważmy, że małe dziecko nie poznało jeszcze dumy i poczucia fałszywego poczucia niezależności, które często rozdzielają ludzi między sobą i człowieka od Boga.

Dalej dzieci cechuje ufność. Przejawia się ona w dwojaki sposób.

Po pierwsze
Ufność przejawia się w akceptowaniu autorytetu. W życiu każdego dziecka jest taki czas, kiedy uważa ono, że jego tata i mama wszystko potrafią, wszystko wiedzą i na wszystkim się znają. Rodzice w tym okresie są kimś, kto zawsze ma rację. Mimo tego, że stan ten się zmienia i czasem mija, dziecko instynktownie zdaje sobie sprawę ze swojej bezradności i niewiedzy pokładając ufność w tych, którzy jak sądzi, dużo wiedzą.

Po drugie
W zaufaniu dziecka do innych ludzi ciekawym faktem jest to, że małe dziecko z początku nie ma rozróżnienia na ludzi dobrych i złych, dlatego traktuje każdego człowieka, jako osobę dobrą. Wiele dzieci łatwo zawiera znajomości i przyjaźnie z nieznajomymi czy też z nowo poznanymi dziećmi. Dziecko nie nauczyło się jeszcze podejrzliwego stosunku do świata. Czasem ufność ta może stawiać je w niebezpiecznych sytuacjach, ponieważ niektórzy ludzie nie zasługują na takie zaufanie i nadużywają go. Jednak ufność dziecka jest czymś pięknym i niepowtarzalnym.

Kolejną cechą dzieci, na którą chciałbym zwrócić naszą uwagę jest ich otwartość. Dzieci doskonale potrafią przyjmować prezenty. Myślę, że każdy z nas widział radość dziecka z otrzymanego prezentu. Często zdarza się, że jakaś nawet niewielka rzecz, którą dziecko otrzymuje ma dla niego wielkie znaczenie i chce się tym czymś wszystkim pochwalić. Królestwo Boże musi zostać przyjęte, jako dar przez wszystkich ludzi. Jest ono wspaniałym prezentem, jaki otrzymujemy od Boga a tak często zapominamy, aby za ten dar dziękować. Często wydaje mi się, że wielu ludzi nie potrafi się cieszyć z tego daru, którym jest Królestwo Boże.

I jeszcze jedno, na co chciałbym zwrócić naszą uwagę dzisiejszego poranka. To wiersz szesnasty gdzie czytamy: brał je w ramiona, i błogosławił, kładąc na nie ręce. Błogosławieństwo miało bardzo duże znaczenie dla Izraelitów. I takie też znaczenie powinno mieć dla nas samych. Błogosławieństwo oznacza tu  wypowiedzenie modlitwy nad dziećmi. Jezus znał potrzeby każdego człowieka. Chce byśmy czasem byli jak dzieci. Jezus zaprosił dzieci do swojego królestwa, do zbawienia. Dzieci mogą zaufać pełniej, niż młodzież i dorośli. Dorośli wahają się lub opierają przed oddaniem swojego życia Bogu przez wiarę. Jezus wyjaśnia, że uczestniczą w królestwie ludzie polegający jedynie na Bogu. Jezus traktuje dzieci, jak dorosłych, bez lekceważenia i poniżania, dlatego dzieci się cieszą z nadania im nowej pozycji społecznej oraz z bliskości z Jezusem. Dzieci przyjmują Królestwo Boże w darze. Jeszcze nie wiedzą, na czym ten dar polega. Tylko ci ludzie, którzy przyjmą królestwo w darze, zostaną uznani za członków Królestwa. Życie jest darem i zbawienie też jest darem. Za który nie musimy płacić.

Zaprawdę powiadam wam, ktokolwiek by nie przyjął Królestwa Bożego jak dziecię, nie wejdzie do niego. Te słowa Jezusa uczą każdego z nas – dorosłych czegoś bardzo ważnego. Jezus pokazuje nam to, że jedynym sposobem na zdobycie Królestwa Bożego jest przyjęcie go w darze. Dlatego przed Bogiem powinniśmy stawać z pokorą, posłuszeństwem, ufnością i otwartością na jego dary skierowane do każdego z nas.

Amen.

Kazanie wygłoszone przez Marcina Ratka podczas nabożeństwa 25 października 2009r.