Kazanie na Ostatnią Niedzielę po Epifanii

Tekst kazalny: 2 Księga Mojżeszowa (Exodus) 3,1-14

Ostatnia Niedziela po Epifanii. Czas Świąt Bożego Narodzenia taki krótki w tym roku, bo tak właśnie kalendarz Wielkanocny zarządził terminami w liturgii Kościoła. Nawet Epifania – te najstarsze Święta chrześcijańskie, starsze niż Boże Narodzenie – podporządkowuje się pamiątce śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.

Sama Epifania zwana jeszcze w niektórych liturgiach dawnym Bożym Narodzeniem (Old Christmass) wiąże się z trzema tradycyjnymi tematami: narodziny Chrystusa, chrzest Chrystusa i wesele w Kanie Galilejskiej. Każda z tych Ewangelii opowiada o „dies epiphaniae Domini”; czyli o dniu i sytuacji Objawienia Pana.

Objawienie Boga w świecie ludzi jest przede wszystkim ukazaniem się jego Chwały. W czasie świątecznym jeszcze trochę jesteśmy, więc śpiewamy wielokrotne GLORIA wyrażając w kolędzie wiarę, że małomiasteczkowe Betlejem i stajenny jaskiniowy hotel bez gwiazdek nie mógł zadusić ognia i blasku miłości Boga, który upodobał sobie biedną żydowską parę Marii i Józefa. Dzieciątko o imieniu Jezus, syn cieśli z Nazaretu, Syn Boży umiłowany lśni Bożą Glorią i w grocie Betlejem i w wodach Jordanu zanurzony w nich przez Jana Chrzciciela.

W Ewangelii Ostatniej Niedzieli po Epifanii oblicze Jezusa lśni jak słońce, a Jego szaty jak Światło. Piotr, Jakub i Jan padają w przerażeniu na twarz przed tym Panem, który jest z Betlejem. Padają na twarz przed Jezusem, który jest w drodze do Jerozolimy, ale nie tylko do Jerozolimy, bo także w drodze do Ojca, który jest w niebie.

O objawieniach Chwały Pana opowiada także tekst z Księgi Exodus w Starym Testamencie. W tym świętym tekście aż się skrzy od wielu objawień. Są one gwiazdami starotestamentowego firmamentu świecącymi wyznawcom Chrystusa w tę niedzielę zamykającą czas Świąt Narodzenia Pańskiego.

Oczy Mojżesza pasterza trzód pod górą Horeb widzą anioła Pańskiego i płomienie ognia. Zjawisko krzewu, który płonie, ale się nie spala. Czytając w Starym Testamencie to miejsce (Ex.3,2) i przypominając sobie świąteczne dekoracje trudno się nie uśmiechnąć i trudno nie zauważyć zadziwiających związków i podobnego wyrażania ludzkich wizji Bożej Glorii.

Po pierwsze postać anioła. Anioł Pana. Posłaniec Pana. Anioł, który  oznajmia i anioł, który strzeże wybranych Bożych. Aniołki na choince są  może tylko jak odpryski jakiegoś wielkiego anioła. Bezbronne i uległe rękom dekoratorów. Może nawet dla jednych kiczowate, kiedy dla innych jednak piękne, wzruszające i przypominające tę delikatną Obecność Boga w Dzieciątku z Betlejem. Patrząc na te aniołkowe dekoracje nie chcemy zapomnieć o ich potężnych pierwowzorach, o aniołach i archaniołach, którzy podejmują walkę z mocami ciemności, a w ludziach budzą bojaźń i drżenie.

Po drugie płomienie. Światło i ogień. Nieodłączne elementy Bożego Narodzenia. Szukamy w nich bezpieczeństwa i ciepła w grudniowe, styczniowe i lutowe noce paląc w kotłowniach, w kominkach, w piecach i w ogniskach, kiedy czekamy na marcowe i kwietniowe słońce. Tu Anioł Pański w płomieniu ognia.

Po trzecie „płomień ognia ze środka krzewu.” Po trzecie przypomina się świąteczna choinka i miejmy nadzieję, że i ona jaśniejąc Tobie światełkami podobnie jak krzew ognisty pod Horebem – jednak nie  spłonęła 🙂 , a dom Twój przez Święta ocalał. Tyle żartów, a swoją drogą, dlaczego w naszym kraju nie było jednak tej żałoby i odwołania pokazów ogni sztucznych i hucznych powitań Nowego Roku, kiedy dobrze wiedzieliśmy, co dzieje się z naszymi braćmi i siostrami w Azji? Trudno jest żyć w globalnej wiosce. Zawsze ktoś w niej cierpi, umiera, szuka pomocy.

Mojżesz patrząc na choinkę swojego czasu, patrząc na krzew płonący podchodzi, aby zobaczyć więcej. Więcej „dziwnego zjawiska”. Może dziś Kościół dla wielu jest dziwnym zjawiskiem. Jeśli przez Święta ktoś podszedł bliżej Kościoła… to bardzo dobrze. To historia Mojżesza żyje nadal w nas.

W centrum tamtej starotestamentowej a może i każdej Epifanii stoi jednak nie anioł i nie cud iluminacji czy dekoracji, ale Boży głos, który przywołuje człowieka wypowiadając jego imię: „Mojżeszu, Mojżeszu”. Uratowany z wody, wyciągnięty z sitowia Nilu Mojżesz słyszy swoje imię. Czy Ty, czy ja, urodzeni i uratowani od niebytu i powołani do istnienia w takich i takich okolicznościach słyszymy czasem jak sam Pan Nieba i Ziemi wypowiada nasze imiona? -Adamie, Adamie. Ewo, Ewo. Ja jestem i patrzę na Ciebie. Widzę udrękę i słyszę krzyk.

Mojżesz słyszy Bożą obietnicę zbawienia plemienia Abrahama, Izaaka i Jakuba i słyszy plan swojej misji: „Wyprowadź lud mój z Egiptu. Będę z tobą”. Być może jest to jakaś odpowiedź dla nas, jeśli się pytamy: Dokąd teraz? Dokąd po Świętach? Dokąd po tej czy innej nocy? Jak uciec z niewoli do wolności Bożych Dzieci? Którędy iść?

Epifania dla uczniów Pańskich brzmi: „Ten jest Syn mój umiłowany. (…) Jego słuchajcie.” Często szuka się Boga w różnych objawieniach i różne są dni i czasy Epifanii Pana, ale my szukamy Go w Chrystusie Jezusie i czasem marzymy o tym, żeby z nami było kiedyś tak jak z Apostołami: Podnosimy oczy swoje i już nikogo nie widzimy, tylko  Jezusa samego.

Amen.

Kazanie wygłoszone przez ks. Piotra Szarka
podczas nabożeństwa 16 stycznia 2005r