Kazanie na Ostatnią Niedzielę Roku Kościelnego

Tekst kazalny: Mt 25,31:
A gdy przyjdzie Syn Człowieczy w chwale swojej i wszyscy aniołowie z nim, wtedy zasiądzie na tronie swej chwały.

Przed nami ostatni listopadowy tydzień. Potem już grudzień i adwent. I znów nie będzie czasu na to, aby pomyśleć o tym co było, bo trzeba przygotowywać się do Świąt i żyć tym, co zdarza się właśnie teraz albo  w niedalekiej przyszłości. Andrzejki, Mikołajki, Gwiazdki, Wigilie i Wigilijki, oraz chudnięcie przed Sylwestrem i Walentynkami. Przeszłość zostawiamy historii a daleką przyszłość oddajemy religii.

Ale nawet świat zredukowany do historii i religii nie przestaje być nasz. Nasze są wspomnienia. Nasze są nadzieje. Nasz jest czas. Do czasu. Bo jak początek i koniec, jak pierwszy i ostatni tydzień roku, tak chwila naszego startu i mety. Przedtem i potem widzimy tylko linię horyzontu, słyszymy szept uciekający w szum, czujemy zapach życia rozpływający się najpierw w zapachu matki a potem w zapachu lekarstw za sto, za dwieście, za trzysta złotych w miesiącu, w tygodniu, w domu, wszędzie i zawsze i już tak do końca.

I chyba po to właśnie, żeby zakończenie to nie było tylko martwienie o to, kto nas nakarmi, kto mi w aptece wykupi i kto mnie pochowa – po to właśnie jest historia i religia sięgająca Boga, wyciągające ręce po wieczność, po sens tego, co dzieje się teraz. A teraz jest Niedziela Wieczności. Niedziela Chrystusa Króla. Niedziela Sądu. Niedziela Ostatnia Roku Kościelnego. Niedziela Umarłych. Niedziela przed Adwentem. Mnogość nazw wskazuje na bogactwo naszych interpretacji tego, co jest. Są umarli. Obcy i bliscy. Nasi i nie nasi. Jest Sąd Ostateczny i są też sądy rejonowe. Niedziela święta i niedziela handlowa taka supermarketowa.

A teraz jest Chrystus Ukrzyżowany i Chrystus Król. Owieczki są i kozły też są. Błogosławieni i przeklęci. Częstujący chlebem i wodą albo zjadający całe mięso do swojego tylko brzucha. Pięknie ubrani i niczym nie skrępowani idziemy sobie ulicami, pasażami, wystawami, chodnikami, galeriami, otwartymi granicami, bezpiecznymi samochodami albo jedziemy karetką, albo wagonie bydlęcym, na Wschód, na Zachód, do obozu, za kraty, pod celę człapiemy, w miejscu stoimy, siedzimy zrezygnowani, niepocieszeni, sami w trumnie albo i bez trumny leżymy w jednym kawałku albo w wielu kawałkach. I kiedy to wszystko widzieliśmy? W jakiej historii? W której religii? W czyich wspomnieniach? I kiedy to wszystko przeżyliśmy, czuliśmy albo kiedy to  się dopiero stanie?

A może tego nie ma. Nie ma takich spraw w Kościele, w życiu w świecie III Tysiąclecia? Bo Ewangelia powszechna i słodka jak miód wielokwiatowy. Bo istnieje tylko Zbawienie a Chrystus to Król dobry z bajki dobrej i na końcu zawsze kolorowej reklamy ze szczęśliwym zakończeniem.

Starożytność, Średniowiecze miały swoje dobro i zło. W samym środku Świątyni, w samym środku prawie każdej katedry obraz Sądu Ostatecznego. Aniołowie i potwory. Rozkosze Raju i tortury potępienia, porzucenia na pastwę, zapomnienia. Walczą ze smokiem waleczni rycerze. Święci Prorocy pokazują palcem na walkę Chrystusa, który umiera, ale Śmierć śmiercią zwycięża. „Wieki Ciemne” to miały. Tę wspaniałą świadomość nieuchronnego i ostatecznego starcia życia ze śmiercią, Boga z Szatanem – świadomość osądu, winy i kary, zasługi i nagrody – Wiecznego Zbawienia albo Wiecznego Potępienia.

Czasy dawne miały swoje starodawne tajemnice i pytania: Jak to jest, że widzieliśmy albo nie widzieliśmy Syna Człowieczego nagim albo chorym albo w więzieniu? Jak to jest, że widzimy albo nie widzimy tych najmniejszych braci Jezusa? W które ciało wcielił się Bóg? Przecież potrafimy ubóstwiać ciała, osoby, intelekty, osobowości. Dobrze jest tak służyć Chrystusowi. Ale potrafimy też się brzydzić ciała, cielesności, ułomności, jak choroby, jak smrodu i zarazy. Trudno tak służyć Chrystusowi. Czasy dawne miały swoje odpowiedzi. Jedne uznane przez  Kościół za trafne, a inne za błędne.

Jesteśmy spadkobiercami chrześcijańskiej odpowiedzi, że zło to brak dobra. Na świecie byłoby źle, o wiele gorzej gdyby nie było Ciebie. Bo nosisz w sobie obraz Boży i tchnienie Boże. I na świecie będzie o wiele lepiej, jeśli na zawsze pozostaniesz częścią Stworzenia. Bo jesteś zaproszony, żeby być. Jesteś poczęstowany na razie kawałkiem tortu Królestwa. Jesteś wezwany do pracy i do kołaczy. Bóg w Chrystusie umiłował w Tobie wszystko włączając w to Twój głód, samotność i ograniczenia. Twoje tzw. dziwne pytania i Twoje zaskakujące odpowiedzi. Twoją zdolność i Twoją niezdolność widzenia czy odczuwania Go.

Przed nami ostatni listopadowy tydzień. Ostatnio byłeś dobry albo zły. Ważne jakim okażesz się ostatecznie. O tym sądzie i na tym sądzie decyduje tylko Chrystus.

Amen

ks. dr Piotr Szarek