Kazanie na 2 Dzień Świąt Bożego Narodzenia

Tekst kazalny: Księga Izajasza 11,1-9:
I wyrośnie różdżka z pnia Isajego, a pęd z jego korzeni wyda owoc.
I spocznie na nim Duch Pana; Duch mądrości i rozumu, Duch rady i mocy, Duch poznania i bojaźni Pana.
I bedzie miał upodobanie w bojaźni Pana. Nie według widzenia swoich oczu będzie sądził ani według słyszenia swoich uszu rozstrzygał,
Lecz według sprawiedliwości będzie sądził biednych i według słuszności rozstrzygał sprawy ubogich na ziemi. Rózgą ust swoich będzie chłostał zuchwalca, a tchnieniem swoich warg zabije bezboznika.
I będzie sprawiedliwość pasem jego bioder, a prawda rzemieniem jego lędźwi.
I będzie wilk gościem jagnięcia, a lampart będzie leżał obok koźlęcia. Ciele i lwiątko, i tuczne bydło będą razem, a mały chłopiec je poprowadzi.
Krowa będzie się pasła z niedzwiedzicą, ich młode będą leżeć razem, a lew będzie karmił się słomą jak wół.
Niemowlę bawić się będzie nad jamą żmii, a do nory węża wyciągnie swoją rączkę.
Nie będą krzywdzić ani szkodzić na całej mojej świętej górze, bo ziemia będzie pełna poznania Pana jakby wód, które wypełniają morze.

Drogi zborze! Święta Narodzenia Pańskiego są – jak to czasem mówimy – czasem magicznym. O magii tych świąt możemy myśleć w bardzo wielowymiarowy sposób. Ale magia Świąt Narodzenia Pańskiego polega między innymi i przede wszystkim na tym wspaniałym i wyjątkowym poczuciu, że świat Boży jest tak blisko naszego, ludzkiego świata. Że ta granica pomiędzy niebem a ziemią w jakiś cudowny sposób się zaciera. Że nasze ludzkie sprawy nie mogą już być tylko naszymi sprawami, ale  że Bóg jest, a przede wszystkim chce być w tym wszystkim obecny.

I może nawet zastanawiamy się, gdzie Boga jest teraz więcej – czy  w niebie, czy tutaj na ziemi i pośród nas. I może też nasza wiara staje się bardziej dziecięca, a może nawet trochę naiwna, ale przecież to nic złego, bo dzięki temu pozbywamy się różnych balastów i ograniczeń. Betlejemskie Dziecię wręcz każe nam powitać je w sposób dziecięcy, prosty, ufny i radosny.

My bardzo pragniemy, by ta granica pomiędzy naszym, ludzkim światem i światem Bożym, pomiędzy ziemią a niebem zanikła całkowicie. Przyjście na świat Syna Bożego, Jego codzienne obcowanie z ludźmi pokazało, że jest to możliwe i wierzymy, że tak ostatecznie będzie.

Teraz jednakże mimo wszystko ta granica jeszcze istnieje. Codzienna rzeczywistość, niekiedy bardzo brutalnie i boleśnie przypomina nam, że Boga i nieba w tym świecie i pośród nas jest jeszcze zdecydowanie za mało. Człowiek i świat jest na tyle uparty i wypełniony pragnieniem samodzielności oraz samowystarczalności, że Bogu i niebu drzwi za bardzo otworzyć nie chce.

Człowiek jest na tyle przewrotny, że choć tęskni za utraconym rajem, to równocześnie nie kwapi się za bardzo, by do niego powrócić.

Zauroczeni magią Bożego Narodzenia musimy jednak zauważyć, że te  święta uświadamiają nam ważną prawdę, a mianowicie, że to bardziej Bóg pragnie naszego powrotu do raju, aniżeli my sami.

Bo czym innym jest przyjście na świat Chrystusa, jak właśnie nie  ponownym otwarciem bramy do raju, jak nie ponownym zaproszeniem nas przez Boga do niego, jak nie świadectwem tego, że nasz Ojciec w niebie pragnie, by nasz świat i świat Boży stały się jednością.

W obliczu wielu codziennych braków, niedoskonałości, ułomności, krzywd, niesprawiedliwości i cierpienia niekiedy mówimy i marzymy o raju na ziemi. Chcielibyśmy, by tak było. Nasze pragnienie przemiany naszego życia i otaczającej nas rzeczywistości jest ogromne.

I wydaje się ono być identyczne z Bożym pragnieniem odmiany naszego świata. Ale pomimo tej naszej i Bożej jednomyślności dzieje się coś niepokojącego i nie do końca zrozumiałego, co sprawia, że tak być do  końca nie może. I dlatego też jako ludzie wiary jesteśmy jednocześnie ludźmi wielu wewnętrznych kryzysów, które rodzą się w naszych sercach z doświadczenia głębokiego rozdźwięku pomiędzy Bożymi obietnicami i naszymi doświadczeniami. I kiedy stajemy na rozstaju drogi naszej wiary, kiedy doświadczamy tej różnicy pomiędzy niebem a ziemią, mamy jedynie dwa wyjścia – pójść albo drogą zwątpienia i rozczarowania, albo też mimo wszystko nadal wierzyć i ufać, mieć nadzieję wbrew nadziei.

Prorok Izajasz, którego słowa dziś słyszeliśmy, był człowiekiem głębokiej wiary, szczególnie wyróżnionym przez Boga. Ale był też z pewnością człowiekiem wielu duchowych rozterek. Podobnie jak Izrael, któremu przekazywał on słowa Bożej pociechy.

To proroctwo, które słyszeliśmy jest głęboko zakorzenione w negatywnych przeżyciach Ludu Wybranego. Był on zmęczony codziennością, rozczarowany niewłaściwym sprawowaniem władzy przez ich króla, uciemiężony niesprawiedliwością i brakiem poznania Boga, które zapanowały pośród ludu izraelskiego i krzewiły zło oraz cierpienie.

Zwiastowanie Izajasza zapowiadało idealnego króla, który wydobędzie swój lud z niedoli, który będzie jak świeża gałązka wyrastająca z obumarłego pnia. Spocznie na nim Duch Pana, Duch mądrości, rozumu, sprawiedliwości, rady, mocy, poznania i bojaźni Pana. Będzie on rządził sprawiedliwie i będzie kierował się prawdą, będzie troszczył się o ubogich, a niesprawiedliwym wymierzy sprawiedliwość.

Ta pierwsza część proroctwa nawiązuje do ziemskich oczekiwań i pragnień Izraela. Moglibyśmy powiedzieć, że mówi ona o ludzkim świecie. Ale ta zapowiedź Izajasza ma swoją dalszą część – „Będzie wilk gościem jagnięcia, a lampart będzie leżał obok koźlęcia. Cielę i lwiątko, i tuczne bydło będą razem, a mały chłopiec je poprowadzi. Krowa będzie się pasła z niedźwiedzicą, ich młode będą leżeć razem, a lew będzie karmił się słomą jak wół. Niemowlę bawić się będzie nad  jamą żmii, a do nory węża wyciągnie dziecię swoją rączkę”. Ten fragment już zdecydowanie wykracza poza wyobrażenia związane z ludzkim światem. Choć używa on obrazów zaczerpniętych z tego świata, to jest on  ilustracją świata Bożego, w którym panują już zupełnie inne porządki.

Prorok Izajasz więc niejako łączy w swych słowach świat ludzki i świat Boży, ziemię i niebo. Znosi niejako granicę pomiędzy tymi dwoma sferami. Wszystko po to, by wyjść naprzeciw potrzebom swych słuchaczy, którzy – jak możemy przypuszczać – stanęli właśnie na rozstaju drogi swej wiary. Co więcej, wielu z nich poszło już ścieżką zwątpienia. Ale  prorok nie tylko pragnie wyjść naprzeciw oczekiwaniom Izraela, ale  przede wszystkim pragnie zwiastować Słowo Boże, prawdę o tym, że Bóg nie pozostawi swego ludu samego, a wręcz przeciwnie ? zupełnie odnowi go  oraz świat, w którym on żyje.

Gdy słuchamy zapowiedzi Izajasza, to z pewnością mamy wrażenie, że jest ona bardzo wyidealizowana. Postać idealnego króla, który będzie rządził swym ludem. Obraz idealnego świata, w którym będzie panować już całkowicie odmienna hierarchia wartości i radykalnie inne relacje. Można powiedzieć, że prorok nakreśla przed nami właśnie obraz raju, raju na  ziemi. W ten sposób jego zwiastowanie wpisuje się w poselstwo Świąt Narodzenia Pańskiego, które – jak powiedzieliśmy – zawiera prawdę o tym, że przyjście Chrystusa otworzyło nam na powrót wrota raju.

Obraz nakreślony przez Izajasza z pewnością koi nasze serca. To świat naszych marzeń i tęsknot. Świat wolny od niesprawiedliwości, od  agresji, od przemocy, od nienawiści, od cierpienia i od lęku. To świat wypełniony pokojem, miłością, harmonią i pełnią życia. To świat, o którym śpiewali aniołowie na betlejemskich polach. Do tego świata od  naszej codzienności bardzo chętnie byśmy uciekli.

Otwierają się nam wrota do raju. Ale my ciągle stoimy jeszcze przed  tymi wrotami. Dostrzegamy, co za nimi się ukrywa, ale jeszcze nie możemy tam wejść.

Dlatego też pytamy Izajasza, w jaki sposób jego zapowiedź ma się do  naszego życia? Czy nie jest on niepoprawnym optymistą i naiwnym marzycielem, oderwanym od rzeczywistości? Czy nie dostrzega tego, co  dzieje się wokół nas i wśród nas? Jego słowa brzmią przecież jak swoista utopia, jak pobożne życzenie… Jeszcze daleko do tego, by ta granica pomiędzy niebem a ziemią się zatarła… Przecież nie dożył tego nawet jeszcze sam Izrael…

Izajasz, stojąc na rozstaju drogi swej wiary, poszedł ścieżką ufności i nadziei. Do tego samego wzywał swych rodaków. Do tego nawołuje również nas. Chce skierować nasz wzrok ku przyszłości.

Z drugiej strony jednak w tle jego zwiastowania pobrzmiewa inna, równie ważna, a może nawet jeszcze ważniejsza prawda, która każe nam skoncentrować się na naszej teraźniejszości. To nie Bóg, ale człowiek jest odpowiedzialny za utratę raju. To nie Bóg, ale człowiek winien się starać, by ten raj odzyskać. Brama raju została przez Boga otwarta, ale  to my ponosimy odpowiedzialność za to, co tym darem i błogosławieństwem uczynimy.

Jakoś już tak jest, że ze Świętami Bożego Narodzenia wiążemy wielkie nadzieje na różne przemiany. Miłość i pokój wydają się wtedy mieć u nas większe szanse.

Może mamy nadzieję na zażegnanie jakichś konfliktów, na przebaczenie i pojednanie.

Może mamy nadzieję, że jutro będzie nieco lepsze i łatwiejsze.

Może mamy nadzieję, sami staniemy się lepsi, bardziej uczynni, otwarci na innych, bardziej wrażliwi na cierpienie i samotność drugiego człowieka.

Może mamy nadzieję, że więcej będzie wśród nas nieba i raju, aniżeli ziemi i piekła.

Ale w tej nadziei nie możemy zapominać, że to od siebie powinniśmy zacząć różnego rodzaju przemiany. To w pierwszej mierze od nas zależy, ile raju już tutaj na ziemi zakosztować będziemy mogli. Jesteśmy w dużej mierze odpowiedzialni za realizację obrazu nakreślonego przez Izajasza.

I to z pewnością nie przypadek, że prorok mówi w swej wizji nie tylko o ludziach, ale też o zwierzętach. Symbolizują one te negatywne aspekty naszej własnej natury i – co się z tym wiąże – różne aspekty naszego postępowania i współżycia z innymi ludźmi. Bo to już tak jest, że strach, przemoc, agresja, nienawiść, obojętność i pustka są tam, gdzie jesteśmy my. I dlatego też to nikt inny, jak właśnie my ponosimy odpowiedzialność za to, by to zmieniać. Tak bogato obdarowani przez  betlejemskie Dziecię nie możemy przejść obok tej prawdy i tego wezwania obojętnie. Obdarzeni Duchem Bożym, Duchem Pana, mamy pełne możliwości, by to wezwanie podjąć i realizować.

Jeśli pragniemy zakosztować raju, jeśli pragniemy doświadczyć tego cudownego zatarcia się granicy pomiędzy ziemią a niebem, to nie  traktujmy Izajasza jako naiwnego marzyciela. Ale niech naszym bożonarodzeniowym postanowieniem będzie decyzja o rozpoczęciu procesu własnej przemiany, procesu wyzbycia się tkwiącej w nas, zatruwającej nas i innych trucizny, tkwiącej w nas agresji, przemocy, niechęci, nienawiści, obojętności i egoizmu. Wówczas ten Izajaszowy obraz raju, tego bardzo dobrego świata, jakim był on, gdy stworzył go na początku Bóg, będzie się stawał nam coraz bliższy.

Amen.

dr teol. Dominik Nowak
Kazanie wygłoszone podczas nabożeństwa 26 grudnia 2006r.