Tygodniowe nabożeństwo pasyjne

Tekst kazalny: Jan 19,25-27:
A stały pod krzyżem Jezusa matka jego i siostra matki jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena.
A gdy Jezus ujrzał matkę i ucznia, którego miłował, stojącego przy niej, rzekł do matki: Niewiasto, oto syn twój!
Potem rzekł do ucznia: Oto matka twoja! I od owej godziny wziął ją ów uczeń do siebie.

Drogie siostry i bracia w Jezusie Chrystusie.

Uważamy się za ludzi wierzących. Ale jaki sens ma nasza wiara? Jak przekłada się ona na nasze codzienne życie? Czym istotnym różnimy się od tych, którzy – jak twierdzą – w Boga nie wierzą? Czy nasza wiara naprawdę ułatwia nam życie, czy może utrudnia albo wręcz je zupełnie komplikuje? Czasami wydaje się nam, iż tak zwanym niewierzącym jest w życiu łatwiej. Nietrudno zauważyć, iż mamy tendencję do następującego rozumowania: niewierzący nie muszą się przejmować przykazaniami, swobodnie oddychają „powietrzem wolności”. Daje się w tym zauważyć szczyptę zazdrości. Z drugiej zaś strony sami niewierzący nierzadko mówią o wierzących, że ich życie jest prostsze, jaśniejsze, bardziej uporządkowane. Wiara w Boga może człowieka uwalniać między innymi od codziennej niepewności, lęku, może dać oparcie i poczucie bezpieczeństwa. Pytanie brzmi: po  której jesteśmy stronie?

Próbując wyznaczyć wspólny mianownik dla tego, co o wierze powiedziano o napisano w samej Biblii, w pismach reformatorów, a skończywszy na współczesnej, pluralistycznie uprawianej myśli teologicznej, łatwo zauważyć, iż wiara jest łaską. Oznacz to, iż  pochodzi od Boga i pod żadnym pozorem nie można jej zdobyć polegając na własnych siłach. Ap. Piotr mówił „bądźcie trzeźwi, połóżcie całkowicie nadzieję waszą na łasce, która wam jest dana w objawieniu się Jezusa Chrystusa”. Jezus, jako zarazem prawdziwy człowiek i Bóg, który dwiema nogami stąpał po ziemi tego świata był ciągle obecny między ludźmi. Towarzyszył im podczas przeróżnych i nade wszystko codziennych zajęć. Doskonale wiemy, iż właśnie wtedy Jezus rozmawiał z ludźmi, pomagał im, leczył oraz dawał cenne rady. Jednym słowem, On nieustannie działał. Co ważne, na każdym niemal kroku swej ziemskiej wędrówki bardzo poważnie traktował swego Ojca, to znaczy utrzymywał, pielęgnował i rozwijał z Nim duchową relację: i tak przykładowo w swoich modlitwach dziękował Bogu za błogosławieństwo, wstawiał się za bliźnimi oraz zadawał mu szereg pytań. A zatem zwracał się do swego Boga i Ojca ze wszystkim. Postawę Jezusa wobec Jego Ojca przywołują w swoich pismach nie tylko  ewangeliści, a to świadczy o wielkim znaczeniu, jakie naoczni świadkowie życia Pana Jezusa przypisują więzi między dwoma osobami.

Zastanówmy się, jaki związek zachodzi między wiarą a lekarstwem? Otóż, są tacy, którzy bez lekarstw nie mogą się obejść. Dają one potrzebującym realną nadzieję na godne przezywanie swoich dolegliwości i chorób. Niemal tak  samo wygląda sprawa z wiarą: nie można jej zdobyć o własnych siłach, bowiem, jeśli już, otrzymujemy ją w darze. I o ile człowiek chciałby się obejść bez medykamentów, co przy niektórych schorzeniach do pewnego stopnia jest jeszcze możliwe, o tyle obchodzenie się w życiu bez wiary na dłuższą metę byłoby dla chrześcijanina pomysłem karkołomnym. Trzeźwość polega tu na pokładaniu swej nadziei na skutecznej łasce Bożej. Tym samym Dobrą Nowiną, Ewangelią jest poselstwo, iż owa łaska ma konkretne oblicze, a jest nią postać uosabiana przez Jezusa Chrystusa. Wierzyć w Niego oznacza między innymi ponawiać nieustannie pytania o to, co Bóg ma mi do powiedzenia. Wierzyć, to ustawicznie zastanawiać się i odkrywać to, co dla mnie, jako człowieka, jako parafianina jest naprawdę wartościowe, godne i budujące. Wierzyć na wzór Jezusa to bynajmniej nie stan błogości i ciągłego ukojenia, ale raczej zupełne zaprzeczenie statyczności. Wiara w Dobrą Nowinę o Jezusie to postawa szerokiego otwarcia na to, co każdy nowy dzień nieubłaganie ze sobą przynosi i czego wymaga. Wierzyć to być trzeźwym, czyli nie poddawać się dyktatowi problemów dnia codziennego. Słowem wierzyć to znaczy zaufać, jak mawiał ks.dr Marcin Luter, iż łaska Boża jest bardziej realna niż nasza wina, jest realniejsza niż nasze ludzkie słabości czy cierpienie. Krótko mówiąc, łaska jest bardziej realna niż nasze rozczarowanie. W końcu poszerza nasz horyzont patrzenia na życie. Przede wszystkim mamy możliwość doświadczania łaski, która chce się stać rzeczywistością w nas.

Czy to sobie uświadamiamy? Zwłaszcza w czasie pasyjnym, który zbliża nas do tych smutnych i drastycznych chwil. Kiedy po raz kolejny będziemy obchodzić pamiątkę Jezusowej śmierci? Czy umiemy spojrzeć na wydarzenia z krzyża, jako na darowaną nam przez Boga łaskę. Bo to Boży Syn umierał za Ciebie i za Mnie. To Jego Bóg dotknął tym straszliwym cierpieniem, którego nie możemy sobie nawet wyobrazić. To dla Twojego i Mojego zbawienia Jezus przyjął postać sługi i dokonał niemożliwego.

„A stały pod krzyżem Jezusa matka jego i siostra matki Jego Maria, żona Kleofasa i Maria Magdalena. A gdy Jezus ujrzał matkę i ucznia, którego miłował, stojącego przy niej, rzekł do matki: Niewiasto, oto syn twój. Potem rzekł do ucznia: oto matka twoja”. To zdanie należy do tzw.7 słów Jezusa na krzyżu. W nich, mimo strasznych cierpień Jezus po raz ostatni komunikuje się nie tylko ze swoim Ojcem w niebie mówiąc „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą co czynią” czy „w ręce twoje polecam ducha mego”. Patrząc z krzyża na zebranych zwraca się do swojej matki i jedynego, obecnego tam ucznia. W jednym, krótkim zdaniu wyraża swą ostatnią wolę względem tych mu najbliższych. Matce poleca ucznia, a uczniowi swą matkę. Ta scena była nie tylko wyrazem głębokiej troski Jezusa o swoją matkę i ucznia, którzy na pewno bardzo boleśnie przeżywali to rozstanie. Do końca przecież towarzyszyli Jezusowi na Golgocie i oglądają to, co tam się działo, cierpieli razem z ukrzyżowanym. Ta scena ma też swoje głębokie znaczenie i dla nas, dziś. Uczeń miał się zatroszczyć o matkę, a matce został wskazany nowy syn. To przez Chrystusową śmierć wszyscy staliśmy się takimi synami. Bóg w Chrystusie nas usynowił, sprawił, że odtąd możemy do Niego należeć. Matka uosabia tutaj Kościół, który tworząc, jesteśmy jego dziećmi. To nowa rodzina, której członkowie mają wspólne obowiązki ale przede wszystkim mogą z niej czerpać nowe siły, dzięki którym odważnie i stanowczo możemy odpowiedzieć na pytanie postawione na początku. Moja wiara w to, co uczynił dla mnie Jezus na krzyżu jest tym, co daje mi  siłę i nadzieję, której Wam i sobie życzę.

Amen

Diakon Karina Chwastek
Kazanie wygłoszone podczas nabożeństwa pasyjnego 3 kwietnia 2009.